Ciężko samej mi w to uwierzyć, a nawet wstyd się przyznać, ale dopiero w wieku 21 lat pojechałam po raz pierwszy na Woodstock. Przeżywszy wiele różnych życiowych zawirowań, które uniemożliwiały mi uczynienie tego, uznałam, że 2016 rok będzie rokiem, w którym stracę w końcu swoje Kostrzynowe dziewictwo. Zapakowana w milion toreb, ubrana w glany i ze słomianym kapeluszem na głowie, zostałam odprowadzona przez drżącą o moje życie mamę na dworzec gdzie czekali na mnie już przyjaciele.
Miałam świadomość tego, że pociąg Woodstockowy to coś co zdecydowanie się różni od normalnych przejazdów, dlatego nie zdziwiłam się gdy kolega wyśmiał mnie w momencie gdy powiedziałam, żebyśmy zapalili sobie ostatni raz, bo w pociągu będzie ciężko, chyba, że w kiblu. Ta.
Duże wrażenie może robić to ile ludzi jest w stanie pomieścić ten pojazd, chociaż to i tak jest nic w porównaniu z powrotnym (nie polecam jechać w godzinach porannych). Już po kilkunastu minutach jazdy ktoś nacisnął hamulec awaryjny, a dźwięki tłuczonych butelek dobiegały zewsząd. Jedną z rzeczy, których nie można odmówić współpasażerom była chęć dzielenia się alkoholem i innymi używkami ( ͡° ͜ʖ ͡°) jakie mieli w posiadaniu. Wyjątek stanowią papierosy – tym się nikt nie dzieli. No chyba, że masz szczęście jak my.
Po ponad 7 godzinach podróży pełnych atrakcji, których we względów cenzuralnych i ochrony moralności (co?) ludzi postronnych nie mogę przytoczyć, dotarliśmy. Zniszczeni, pijani, brudni i śpiący i z kutasem na ręku.
Po przetransportowaniu się busem na pole festiwalu, rozbiłyśmy namiot na terenie #kurwamojepole i szybko pobiegłyśmy pod ogólnodostępne prysznice, z których zawsze leci zimna jak Izabela Łęcka woda. Na brak towarzystwa przynajmniej nie można tam narzekać, bo dookoła wszędzie są ludzie. Dla bardziej wymagających dostępne są luksusowe prysznice z ciepłą wodą, do których kolejkę liczyć należy w kilometrach .
Po odespaniu podróżniczej imprezy sprzed kilku godzin, zaczęłyśmy przechadzać się po terenie. Byłyśmy 2 dni przed rozpoczęciem koncertów, więc dopiero co rozstawiano scenie i nie było jeszcze zbyt wielu ludzi, ale najlepsze miejsce do rozbicia były już pozajmowane.
Przez pięć dni życia w namiocie i żywienia się bułkami z serem z Lidla (podziwiam wspaniałą logistykę, która sprawia, że nie ma tam kolejek), które popijałam piwem zamiast herbaty (wbrew pozorom wcale nie tak łatwo się upić na Woodstocku, człowiek chyba ma wtedy większą wytrzymałość z góry) spotkało mnie wiele fantastycznych przygód i poznałam dziesiątki nowych ludzi.
To było jedno z najlepszych wydarzeń w moim życiu. Nigdy nie czułam się w żadnym miejscu bezpieczniej pomimo prawie całkowitego braku kontroli (fakt – w tym roku wprowadzono wiele przepisów). W telewizji huczało od tego, że było +900 przestępstw. Jak na imprezę gdzie są setki tysięcy ludzi to wybitnie mało. W każdym miejscu i o każdym czasie znajdą się ludzie, który zrobią coś złego, a Woodstock to miejsce gdzie o każdej porze dnia i nocy można czuć, że nic złego się nie stanie. W razie co zawsze ktoś pomoże. Pamiętam jak jednego dnia próbowałam znaleźć zapalniczkę i odpalić papierosa i nagle ktoś do mnie przybiegł z tłumu, żeby mi pożyczyć. Tak po prostu. Idąc sobie po polu wszyscy się do siebie uśmiechają, przybijają piątki, przytulają. Przyjeżdżają nawet rodziny z dziećmi. Nie trzeba być wiecznie pięknie umalowanym i w najlepszych ubraniach – ja tutaj rozpoczęłam romans z moim chłopakiem będąc bez makijażu i obszernej bluzie Slayera – teraz przynajmniej wiem, że w gorszej wersji mnie już nie zobaczy.
Oprócz koncertów jest mnóstwo innych atrakcji. Są różnego rodzaju pokazy, warsztaty, wykłady, parady. Nieprawdą jest, że jedyne co można robić to walić jabole w lesie i ruchać w krzakach – chyba, że ktoś lubi, wtedy można. Poza tym lepszego jedzenia za taką cenę, niż u Kryszny to nie dostaniecie na Woodstocku. Moje kubki smakowe miały orgazm już przy pierwszym kęsie pomimo mało zachęcającego wyglądu potrawy.
Podsumowując – ku rozczarowaniu mojej rodziny, która liczyła, że mi się nie spodoba, spodobało i będę jeździła nadal.
KILKA PRAKTYCZNYCH PORAD:
– Duuuuużo żelu antybakteryjnego.
– Chusteczki do higieny intymnej to wspaniały płyn do demakijażu i przenośny prysznic.
– Jeśli myślicie, że nie spotkacie kogoś kogo nie chcecie, bo przecież tam jest dużo ludzi i mała szansa na to, to się mylicie.
– Metalowy kubeczek to wspaniały kubek nie tylko na alkohol, ale i przyrząd do mycia zębów, o ile je myjecie.
– Worki na śmieci to dobre zabezpieczenie ubrań przed wilgocią.
– Masz pierdolnik w namiocie? Dobrze. Przynajmniej trudniej będzie Cię w razie czego okraść jak zostawisz samotnie namiot.
– Gdy stan twojej świadomości nie pozwala ci na zlokalizowanie namiotu, znajdź punkt naprowadzający. U nas był to brudny, czerwony koc w połowie drogi.
– Pidżamki pajacyki są fajne i ciepłe.
– Gdy brakuje Ci śledzi do namiotu, napij się z sąsiadami obok wódki, wtedy na pewno pożyczą.
– Gdy Ci zimno w nocy, a jesteś samotnym przegrywem to poocieraj się o dupę koleżanki na łyżeczki w nocy.
– Latarka czołówka to dobry żyrandol.
– Wycieraj po sobie materace/śpiwory itp. dla uszanowana współlokatorów ( ͡° ͜ʖ ͡°).
– Gdy idziesz hehe spać do cudzego namiotu to upewnij się, że druga osoba ma coś ciepłego do przykrycia, bo serio jest zimno w nocy.
– Nie rozszerzaj świadomości z nieznajomymi, chyba lubisz gdy rzeczywistość staje się bardziej kreatywna. Jest szansa na znalezienie miłości życia.
Anyan.